Po prostu nie mogłam się powstrzymać - musiałam to pokazać! Robiąc ostatnio przedremontowe porządki wyszperałam cudeńka - prześliczne powłoczki na poduszki-jaśki. Niby nic specjalnego, ot bawełna i wstawki z koronki... ale są cudne, takie lekko pożółkłe, nadgryzione zębem czasu. Mam już nawet pomysł na nie, choć czasu przed świętami pewnie już na to nie znajdę...
A oto i moje skarby:
Na zdjęciu jedna jest już wyprasowana a druga czeka dopiero na spotkanie z żelazkiem - takie odprasowane podobają mi się dużo bardziej.
Poza tym podjęłam swoją pierwszą próbę z transferem do tkanin a'la Citra Solv - tylko ten był do użytkowania z wydrukami atramentowymi, czyli w sam raz dla mnie!!! :) pierwsza próba nie była zbyt udana - napis dość słabo się odbił, poza tym kartka strasznie mi się darła podczas "wyciskania" tuszu.
Zresztą zobaczcie sami:
Nie zrażam się tym jednak i planuję właśnie jakimś transferem przyozdobić moje cudne poszewki.
Poza tym chciałam się też pochwalić moim wyczynem na niwie kulinarnej - dziś po raz pierwszy wędziłam ryby! I to nie byle jakie, bo śledzie nasze bałtyckie. I tu wielkie podziękowania należą się autorom TEJ stronki. Gdyby nie oni nie miałabym nawet pojęcia jak się za to zabrać.
Oto wynik moich zabiegów:
Rybki były niestety bez głów, co trochę utrudniło ich zawieszenie, ale jakoś się dało. Sam proces okadzania trwał ok 1-1,5 godziny. A uwędzone zostały przy okazji robienia świątecznych specjałów przez moją mamę - takiej szyneczki nie odpuściłam nawet w moim bezmięsnym okresie życia.
Trzymajcie się cieplutko, bo tam na górze się komuś święta pomyliły i na Wielkanoc sypie nam śniegiem ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz