A tytuł zwiastuje oczywiście zatrzęsienie malin. Z dosłownie kilku krzaczków, podarowanych mi kilka lat temu przez pewną dobrą duszę (malinki jakiejś późnej odmiany, niestety nie mam pojęcia jakiej), wyrosło małe poletko (absolutnie nie narzekam)! Wyszłam więc dziś po południu z wiklinowym koszykiem na zbiory i oto efekt:
ok 2 kg owoców (plus trochę pokrzywowych bąbli i kilka ukąszeń jakichś dziwnych owadów)! I początkowo żadnego pomysłu co z tych malin zrobić... Litr owoców zalałam alkoholem na nalewkę, a co z resztą? Ale tu jak zwykle blogowa społeczność nie zawiodła i odnalazłam TEN przepis. I od razu zapadła decyzja: robię! Oczywiście zmodyfikowałam trochę proporcje i dodałam dwie łyżki cukru aromatyzowanego laską wanilii oraz przefiltrowałam sok od przetartych owoców (a powstały mus ze smakiem zjadłam) - łącznie wyszedł mi litr przepysznego soku.
A co jeszcze w planach? Konfitura malinowa z nutą pomarańczy - przepis sprzed roku, który poleciał na TEN konkurs - i najprostszy sok malinowy (maliny zasypane cukrem, w stosunku wagowym 1:1).
I oczywiście opychanie się malinami na potęgę! Np jako dodatek do tostów francuskich z chałki z dżemem brzoskwiniowym, które najlepiej smakują jedzone w towarzystwie pysznej latte...
Najlepiej w takim otoczeniu, łapiąc ostatnie upalne dni tego lata:
Również pierwsza tegoroczna nalewka właśnie odstawiona do zapomnienia na jakiś czas... pyszna zielona mirabelka najlepiej smakuje na wiosnę i latem. A co jest dodatkowym atutem, mało kto wie - gdy ma przyjemność próbować jej po raz pierwszy - co właściwie pije ;)
A już niedługo nastawiam kolejne: wiśniową aronię, pigwę i koniecznie korzenną żurawinówkę. Może natchnie mnie na jeszcze jakąś, ale póki co nie przewiduję.
Lato się już prawie kończy, a spiżarnia już prawie pełna. Dżemy z truskawek, brzoskwiń i wiśni już są. Podobnie jak fasolka szparagowa, ogórki kiszone i tarte buraczki. Podczas robienia przetworów również pamiętałam, że zbliżają się jesienne słoty i zimowe mrozy i zrobiłam nowość - buraczki z jabłkiem, imbirem i korzeniami - w sam raz na pyszny rozgrzewający barszczyk! :)
Z poczynań nie-kulinarnych pochwalić się mogę tylko lawendowymi fasetkami...
...no i może jeszcze faktem, że robię postępy w dzierganiu! Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła to udowodnić na zdjęciach :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz